poniedziałek, 5 sierpnia 2019

3. SAMANIEWIEMCOTOKUWAJESTWIĘCTYTUŁUROZDZIAŁUBRAK

Dobra, nie oceniajcie. To, że mam 22 lata i nagle mi coś odbiło jeszcze wcale nic nie znaczy. A może znaczy? Sama nie wiem.
Dlaczego akurat ten blog? Bo najbardziej mnie zirytowało, że nie jest skończony, a zapowiadał się naprawdę dobrze. Nie obiecam, że reaktywacji siatkarskich będzie więcej, bo cóż... Trochę wypadłam z tematu i nie mam czasu na mecze. 
Wiecie, dorosłe życie, praca, narzeczony i 9 żółwi do ogarnięcia. ;D No ale skoro już coś się w tej mojej głowie pojawiło, to zapraszam, na hm, mały powrót? 
We will see.
Wybaczcie też styl, jednak trochę czasu minęło.
...

Z lekkim wahaniem siadasz na hotelowym łóżku i spoglądasz na Andersona. Chłopak przysunął sobie krzesło, by siedzieć idealnie na wprost. Czyli naprawdę chciał coś wyjaśnić, wytłumaczyć. Poważnie zastanawiałaś się, czy będziesz kolejny raz żałować, czy może tym razem wydarzy się coś innego, coś co zmieni Twoje nastawienie i może tym razem da Ci cień szansy na jakąś zmianę? Z drugiej strony po co dawać sobie znowu złudną nadzieję, to zawsze kończy się tak samo i boli dużo bardziej, niż na początku.
- Więc, co tam u Ciebie? - Siatkarz postanawia przerwać panującą w pokoju ciszę. Opiera łokcie na kolanach, a na nich wspiera twarz, by być na mniej więcej podobnej wysokości.
- Naprawdę o tym chcesz rozmawiać? - Pytasz z parsknięciem i krzyżujesz ręce na piersi. - Mam Ci opowiedzieć o tym, jak zniszczyłeś mi życie, jak ciężko było mi pozbierać się po śmierci rodziców, jak ciężko jest radzić sobie z dorastającą siostrą, której jedyną rozrywką jest uwodzenie starszych siatkarzy? - Anderson przewraca oczyma słysząc ton Twojej wypowiedzi. - No tak, o tym już wiesz, bo przecież z Tuśką masz świetny kontakt.
- Nie przesadzaj, może tym razem naprawdę poznała kogoś wartościowego? - Pyta.
- Tak, facet który chciał przelecieć nieletnią na MOJEJ kanapie zapowiada się naprawdę super. - Twoje oburzenie rozbawia rozmówcę, który z całych sił próbuje to ukryć, niestety z marnym skutkiem. - Może powinniście się poznać, myślę, że świetnie się dogadacie.
- Miałaś dać mi szansę, a zamiast tego znowu atakujesz. - Odpowiada zirytowany Matt.
- To nie zawracaj mi głowy głupotami, tylko w końcu się może wytłumacz. - Zauważasz unosząc brew.
- Nika, cokolwiek bym nie powiedział, nigdy nie przyjmiesz mojego tłumaczenia. Bo to co zrobiłem jest nie do wybaczenia i masz rację, nie da się z tego wytłumaczyć. - Jego twarz przybiera smutny wyraz i wiesz, że mówi całkowicie szczerze i nie udaje. - To co się stało... Nie wiem, czasem myślę, że nie byłem sobą, że odbiło mi, zachłysnąłem się tym, co miało miejsce, całkowicie przysłoniło mi to to, na czym najbardziej mi zależało. - Nagle pochylił się w Twoim kierunku i chwycił Twoje filigranowe dłonie w swoje. - Ale teraz już wiem i nie wyobrażam sobie przyszłości bez Twojej obecności.
- Szkoda, że nie myślałeś o tym wtedy, kiedy było to słuszne. - Twój głos drży, a pod okiem pojawia się pojedyncza łza.


- Domi uwierz mi, nie ma dnia, żebym się za to nie obwiniał. Byłaś i jesteś całym moim światem. Wiem, że ja też ciągle coś dla Ciebie znaczę, dlatego błagam, daj mi jeszcze jedną szansę... Daj szansę nam. - Patrzy na Ciebie wyczekująco.
- Chyba nie powinnam. - Słyszysz swój łamiący głos i czujesz zbierający się w piersi szloch. - To naprawdę nie jest takie proste jak Ci się wydaje, a ja... Ja obiecałam sobie, że wymarzę Cię  ze swojego życia na dobre. - Teraz łzy płyną już po Twojej twarzy strumieniami. - Żegnaj Matthew. - Odwracasz się zamykając oczy, a nogi same niosą Cię do drzwi.
-Ale Nika! - Nie zwracając uwagi na dalsze słowa siatkarza wybiegasz z pomieszczenia i marzysz tylko o tym, by znaleźć się w domu.

Nie pamiętasz nawet jak dostałaś się do mieszkania. Cały czas usilnie starasz się kontrolować oddech, który odmawia posłuszeństwa i za każdym razem przeradza się w szloch. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałaś i nie tak miało to być. Spotkanie z Andersonem ponownie zawaliło cały Twój, w miarę już poukładany, świat. Co on w ogóle robił w Polsce?
Bezmyślnie skierowałaś się w stronę okna i tak jak zawsze, usiadłaś na parapecie z kolanami podkulonymi pod brodę. Objęłaś je rękoma i zamknęłaś oczy powoli się uspokajając.
- Dominika? - Dopiero kiedy się odezwała, zauważyłaś stojącą obok siebie Tuśkę. Dziewczyna wyglądała na szczerze zmartwioną Twoim widokiem. W sumie co się dziwić, kupka nieszczęścia. - Ja... Przepraszam za wczoraj.
- Za co konkretnie? - Zapytałaś bezsilnie. - Za to w mieszkaniu, czy za to, że mimo próśb wpuściłaś go do mojego życia na nowo?
- Za sytuację z Wojtkiem serio przepraszam, trochę nas poniosło. - Siostra usiadła obok Ciebie. - To się już nie powtórzy.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie dotrzymać. - Mówisz odwracając wzrok, ponownie czujesz zbierające się w oczach łzy, a próby przełknięcia wielkiej guli znajdującej się w gardle niewiele dają.
- Domi, ja wiem, że obiecałam już się nie mieszać między Ciebie i Andersona, al...
- Ale znowu to zrobiłaś i nie udawaj, nawet nie jest Ci żal. - Patrzysz w jej oczy i pierwszy raz widzisz w nich skruchę.
- Nigdy nie chciałam celowo Cię skrzywdzić. - Mówi Tuśka i obejmuje się. - Jesteś moją siostrą i Cię kocham. Po prostu wiem, ile on dla Ciebie znaczy, a wiem, że Ty tyle samo znaczysz dla niego i naprawdę powinniście znowu dać sobie szansę. - Przerywa na chwilę. - On zrozumiał swój błąd. Wiem jak to bolało, ale wolisz całe życie żałować, że nie spróbowałaś znowu?
- Chyba nie wiesz na co musiałabym się zdecydować.
- To nic, serio. Kochasz go? - Pytanie wisi kilka sekund w powietrzy, ale Marcie odpowiada tylko cisza. - No właśnie.

Następny poranek wcale nie należał do łatwych. Pobudka po całej przepłakanej nocy zawsze jest trudna. Czerwona i napuchnięta twarz nie nadaje się za nic do wyjścia, zwłaszcza, że musisz iść do pracy i niestety zły humor nie był nawet brany pod uwagę.
Z jękiem zwlekasz się z łóżka i udajesz się pod zimny prysznic. Chłodna woda koi Twoją obolałą twarz. Opierasz czoło o zimne kafelki i marzysz o tym, żeby na kilka dni po prostu zniknąć i do wszystkiego się zdystansować. Nie chciałaś teraz myśleć o wczorajszej rozmowie, ale głos siostry ciągle rozbrzmiewał w Twojej głowie.
Zrezygnowana wychodzisz spod prysznica i szczelnie się otulasz miękkim i pachnącym ręcznikiem. Szybki i dobrze maskujący wczorajsze wydarzenia makijaż, następnie ułożenie włosów i łazienkę można było opuścić. W głowie miałaś już gotowy zestaw na dzisiejszy dzień.


Szybko ubrałaś na siebie elegancką i seksowną czarną bieliznę. Następnie szybkie narzucenie pudrowej sukienki przepasanej miętowym paskiem, a na nogi kwieciste szpilki. Całość dopełniła pasująca torebka i okulary, które miały chociaż trochę ukoić Twój zmęczony wzrok.
Szybki rzut okiem w lustro i zadowolona z efektu ruszyłaś w kierunku wyjścia. Na ustach pojawił się sztuczny uśmiech numer jeden i byłaś gotowa, by jakoś przeżyć ten dzień.

Tak jak sobie obiecałaś, udało Ci się przetrwać całą zmianę. Zadowolona z przebiegu dnia wychodzisz z pracy i zamiast do domu, kierujesz się w kierunku mieszkania przyjaciółki. Póki co chcesz jej oszczędzić opowieści dnia wcześniejszego, ale od dawna byłyście umówione na babskie wyjście, kino, kawę i po prostu rozluźnienie. Byłaś też bardzo ciekawa co Jabłońska powie Ci odnośnie Wrony, widać było, że coś poszło w dobrym kierunku, a kibicowałaś przyjaciołom z całego serca pragnąc ich szczęścia. Widząc w oddali sylwetkę Magdy na Twojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Padłyście sobie w ramiona w serdecznym uścisku.

- Czy następnym razem możemy iść do kina na coś innego, niż tandetny romans? - Pytasz rozbawiona, kiedy wieczorem spacerowałyście z Magdą w kierunku Twojego mieszkania. 
- Przecież sama je lubisz! - Przyjaciółka rzuca oskarżycielsko w Twoją stronę. - Nie powiesz mi, że Ci się nie podobało. Widziałam te uronione łezki na koniec.
- Przesadzasz. - Przewracasz oczami i uśmiechasz się do przyjaciółki. - Dzięki Madzik.
- Za co? - Pyta zdziwiona.
- Że nie pytasz. Po postu jesteś. - Ściskasz jej dłoń. 
Niestety dalsza część rozmowy jest niemożliwa z powodu nagłego oberwania chmury. Niebo przecina jasna błyskawica, grzmot zagłusza uliczny zgiełk.

Szybko pożegnałaś się z przyjaciółką i każda pobiegła w swoim kierunku. Na szczęście do mieszkania nie miałaś daleko. W wysokich szpilkach przebiegłaś na druga stronę ulicy i niczym bomba wpadłaś w swoją uliczkę. Do klatki zostało dosłownie kilka kroków, kiedy zauważasz siedzącego na murku mężczyznę. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom stajesz jak wryta. 
- Serio? 


- Dominika. - Anderson wstaje nie przejmując się pogodą. - Czekałem na Ciebie.
- Nie wyraziłam się wczoraj wystarczająco jasno? - Pytasz patrząc mu prosto w błękitne tęczówki.
- Nie dam Ci tak po prostu odejść. - Matt chwyta Cię za dłoń i przyciąga bliżej. - Ja naprawdę świata poza Tobą nie widzę.
- Szkoda, że nie było tak zawsze. - Odpowiadasz próbując się uwolnić z objęć  siatkarza.
- Każdy popełnia błędy. - Zmusza Cię byś spojrzała mu w oczu.
- Nie każdy. - Odpowiadasz z ironicznym uśmiechem. - Niektórzy dają radę się powstrzymać.
- To jest naprawdę męczące.
- W takim razie sobie odpuść. - Prychasz.
- Nie mogę! - Rzuca zdenerwowany. - Chociaż próbowałem, naprawdę nie potrafię be Ciebie żyć. - Ostatkami nadziei rzuca się przed Tobą na kolana. - Chociaż spróbuj.
Łzy spływają po Twoich policzkach, kiedy patrzysz na klęczącego przed Tobą Andersona. Jest wszystkim czego chcesz i wszystkim czego nienawidzisz. Kusi Cę, jak i odrzuca, a sprzeczne emocje niemal rozrywają Twoją pierś.
"Fuck it." - Myślisz i nie zastanawiając się dłużej przyciskasz swoje spragnione wargi do jego. Chłopak oddaje Twój pocałunek z jeszcze większą pasją i rządzą, a Ty wiesz, że jeszcze tego pożałujesz.


...

No także dzięki, że jesteście i sami oceńcie.
Dorotka, jeśli jakoś tutaj trafisz, to rozdział dedykuję Twojej miłości do Matta <3

Ela