poniedziałek, 5 sierpnia 2019

3. SAMANIEWIEMCOTOKUWAJESTWIĘCTYTUŁUROZDZIAŁUBRAK

Dobra, nie oceniajcie. To, że mam 22 lata i nagle mi coś odbiło jeszcze wcale nic nie znaczy. A może znaczy? Sama nie wiem.
Dlaczego akurat ten blog? Bo najbardziej mnie zirytowało, że nie jest skończony, a zapowiadał się naprawdę dobrze. Nie obiecam, że reaktywacji siatkarskich będzie więcej, bo cóż... Trochę wypadłam z tematu i nie mam czasu na mecze. 
Wiecie, dorosłe życie, praca, narzeczony i 9 żółwi do ogarnięcia. ;D No ale skoro już coś się w tej mojej głowie pojawiło, to zapraszam, na hm, mały powrót? 
We will see.
Wybaczcie też styl, jednak trochę czasu minęło.
...

Z lekkim wahaniem siadasz na hotelowym łóżku i spoglądasz na Andersona. Chłopak przysunął sobie krzesło, by siedzieć idealnie na wprost. Czyli naprawdę chciał coś wyjaśnić, wytłumaczyć. Poważnie zastanawiałaś się, czy będziesz kolejny raz żałować, czy może tym razem wydarzy się coś innego, coś co zmieni Twoje nastawienie i może tym razem da Ci cień szansy na jakąś zmianę? Z drugiej strony po co dawać sobie znowu złudną nadzieję, to zawsze kończy się tak samo i boli dużo bardziej, niż na początku.
- Więc, co tam u Ciebie? - Siatkarz postanawia przerwać panującą w pokoju ciszę. Opiera łokcie na kolanach, a na nich wspiera twarz, by być na mniej więcej podobnej wysokości.
- Naprawdę o tym chcesz rozmawiać? - Pytasz z parsknięciem i krzyżujesz ręce na piersi. - Mam Ci opowiedzieć o tym, jak zniszczyłeś mi życie, jak ciężko było mi pozbierać się po śmierci rodziców, jak ciężko jest radzić sobie z dorastającą siostrą, której jedyną rozrywką jest uwodzenie starszych siatkarzy? - Anderson przewraca oczyma słysząc ton Twojej wypowiedzi. - No tak, o tym już wiesz, bo przecież z Tuśką masz świetny kontakt.
- Nie przesadzaj, może tym razem naprawdę poznała kogoś wartościowego? - Pyta.
- Tak, facet który chciał przelecieć nieletnią na MOJEJ kanapie zapowiada się naprawdę super. - Twoje oburzenie rozbawia rozmówcę, który z całych sił próbuje to ukryć, niestety z marnym skutkiem. - Może powinniście się poznać, myślę, że świetnie się dogadacie.
- Miałaś dać mi szansę, a zamiast tego znowu atakujesz. - Odpowiada zirytowany Matt.
- To nie zawracaj mi głowy głupotami, tylko w końcu się może wytłumacz. - Zauważasz unosząc brew.
- Nika, cokolwiek bym nie powiedział, nigdy nie przyjmiesz mojego tłumaczenia. Bo to co zrobiłem jest nie do wybaczenia i masz rację, nie da się z tego wytłumaczyć. - Jego twarz przybiera smutny wyraz i wiesz, że mówi całkowicie szczerze i nie udaje. - To co się stało... Nie wiem, czasem myślę, że nie byłem sobą, że odbiło mi, zachłysnąłem się tym, co miało miejsce, całkowicie przysłoniło mi to to, na czym najbardziej mi zależało. - Nagle pochylił się w Twoim kierunku i chwycił Twoje filigranowe dłonie w swoje. - Ale teraz już wiem i nie wyobrażam sobie przyszłości bez Twojej obecności.
- Szkoda, że nie myślałeś o tym wtedy, kiedy było to słuszne. - Twój głos drży, a pod okiem pojawia się pojedyncza łza.


- Domi uwierz mi, nie ma dnia, żebym się za to nie obwiniał. Byłaś i jesteś całym moim światem. Wiem, że ja też ciągle coś dla Ciebie znaczę, dlatego błagam, daj mi jeszcze jedną szansę... Daj szansę nam. - Patrzy na Ciebie wyczekująco.
- Chyba nie powinnam. - Słyszysz swój łamiący głos i czujesz zbierający się w piersi szloch. - To naprawdę nie jest takie proste jak Ci się wydaje, a ja... Ja obiecałam sobie, że wymarzę Cię  ze swojego życia na dobre. - Teraz łzy płyną już po Twojej twarzy strumieniami. - Żegnaj Matthew. - Odwracasz się zamykając oczy, a nogi same niosą Cię do drzwi.
-Ale Nika! - Nie zwracając uwagi na dalsze słowa siatkarza wybiegasz z pomieszczenia i marzysz tylko o tym, by znaleźć się w domu.

Nie pamiętasz nawet jak dostałaś się do mieszkania. Cały czas usilnie starasz się kontrolować oddech, który odmawia posłuszeństwa i za każdym razem przeradza się w szloch. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałaś i nie tak miało to być. Spotkanie z Andersonem ponownie zawaliło cały Twój, w miarę już poukładany, świat. Co on w ogóle robił w Polsce?
Bezmyślnie skierowałaś się w stronę okna i tak jak zawsze, usiadłaś na parapecie z kolanami podkulonymi pod brodę. Objęłaś je rękoma i zamknęłaś oczy powoli się uspokajając.
- Dominika? - Dopiero kiedy się odezwała, zauważyłaś stojącą obok siebie Tuśkę. Dziewczyna wyglądała na szczerze zmartwioną Twoim widokiem. W sumie co się dziwić, kupka nieszczęścia. - Ja... Przepraszam za wczoraj.
- Za co konkretnie? - Zapytałaś bezsilnie. - Za to w mieszkaniu, czy za to, że mimo próśb wpuściłaś go do mojego życia na nowo?
- Za sytuację z Wojtkiem serio przepraszam, trochę nas poniosło. - Siostra usiadła obok Ciebie. - To się już nie powtórzy.
- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie dotrzymać. - Mówisz odwracając wzrok, ponownie czujesz zbierające się w oczach łzy, a próby przełknięcia wielkiej guli znajdującej się w gardle niewiele dają.
- Domi, ja wiem, że obiecałam już się nie mieszać między Ciebie i Andersona, al...
- Ale znowu to zrobiłaś i nie udawaj, nawet nie jest Ci żal. - Patrzysz w jej oczy i pierwszy raz widzisz w nich skruchę.
- Nigdy nie chciałam celowo Cię skrzywdzić. - Mówi Tuśka i obejmuje się. - Jesteś moją siostrą i Cię kocham. Po prostu wiem, ile on dla Ciebie znaczy, a wiem, że Ty tyle samo znaczysz dla niego i naprawdę powinniście znowu dać sobie szansę. - Przerywa na chwilę. - On zrozumiał swój błąd. Wiem jak to bolało, ale wolisz całe życie żałować, że nie spróbowałaś znowu?
- Chyba nie wiesz na co musiałabym się zdecydować.
- To nic, serio. Kochasz go? - Pytanie wisi kilka sekund w powietrzy, ale Marcie odpowiada tylko cisza. - No właśnie.

Następny poranek wcale nie należał do łatwych. Pobudka po całej przepłakanej nocy zawsze jest trudna. Czerwona i napuchnięta twarz nie nadaje się za nic do wyjścia, zwłaszcza, że musisz iść do pracy i niestety zły humor nie był nawet brany pod uwagę.
Z jękiem zwlekasz się z łóżka i udajesz się pod zimny prysznic. Chłodna woda koi Twoją obolałą twarz. Opierasz czoło o zimne kafelki i marzysz o tym, żeby na kilka dni po prostu zniknąć i do wszystkiego się zdystansować. Nie chciałaś teraz myśleć o wczorajszej rozmowie, ale głos siostry ciągle rozbrzmiewał w Twojej głowie.
Zrezygnowana wychodzisz spod prysznica i szczelnie się otulasz miękkim i pachnącym ręcznikiem. Szybki i dobrze maskujący wczorajsze wydarzenia makijaż, następnie ułożenie włosów i łazienkę można było opuścić. W głowie miałaś już gotowy zestaw na dzisiejszy dzień.


Szybko ubrałaś na siebie elegancką i seksowną czarną bieliznę. Następnie szybkie narzucenie pudrowej sukienki przepasanej miętowym paskiem, a na nogi kwieciste szpilki. Całość dopełniła pasująca torebka i okulary, które miały chociaż trochę ukoić Twój zmęczony wzrok.
Szybki rzut okiem w lustro i zadowolona z efektu ruszyłaś w kierunku wyjścia. Na ustach pojawił się sztuczny uśmiech numer jeden i byłaś gotowa, by jakoś przeżyć ten dzień.

Tak jak sobie obiecałaś, udało Ci się przetrwać całą zmianę. Zadowolona z przebiegu dnia wychodzisz z pracy i zamiast do domu, kierujesz się w kierunku mieszkania przyjaciółki. Póki co chcesz jej oszczędzić opowieści dnia wcześniejszego, ale od dawna byłyście umówione na babskie wyjście, kino, kawę i po prostu rozluźnienie. Byłaś też bardzo ciekawa co Jabłońska powie Ci odnośnie Wrony, widać było, że coś poszło w dobrym kierunku, a kibicowałaś przyjaciołom z całego serca pragnąc ich szczęścia. Widząc w oddali sylwetkę Magdy na Twojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Padłyście sobie w ramiona w serdecznym uścisku.

- Czy następnym razem możemy iść do kina na coś innego, niż tandetny romans? - Pytasz rozbawiona, kiedy wieczorem spacerowałyście z Magdą w kierunku Twojego mieszkania. 
- Przecież sama je lubisz! - Przyjaciółka rzuca oskarżycielsko w Twoją stronę. - Nie powiesz mi, że Ci się nie podobało. Widziałam te uronione łezki na koniec.
- Przesadzasz. - Przewracasz oczami i uśmiechasz się do przyjaciółki. - Dzięki Madzik.
- Za co? - Pyta zdziwiona.
- Że nie pytasz. Po postu jesteś. - Ściskasz jej dłoń. 
Niestety dalsza część rozmowy jest niemożliwa z powodu nagłego oberwania chmury. Niebo przecina jasna błyskawica, grzmot zagłusza uliczny zgiełk.

Szybko pożegnałaś się z przyjaciółką i każda pobiegła w swoim kierunku. Na szczęście do mieszkania nie miałaś daleko. W wysokich szpilkach przebiegłaś na druga stronę ulicy i niczym bomba wpadłaś w swoją uliczkę. Do klatki zostało dosłownie kilka kroków, kiedy zauważasz siedzącego na murku mężczyznę. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom stajesz jak wryta. 
- Serio? 


- Dominika. - Anderson wstaje nie przejmując się pogodą. - Czekałem na Ciebie.
- Nie wyraziłam się wczoraj wystarczająco jasno? - Pytasz patrząc mu prosto w błękitne tęczówki.
- Nie dam Ci tak po prostu odejść. - Matt chwyta Cię za dłoń i przyciąga bliżej. - Ja naprawdę świata poza Tobą nie widzę.
- Szkoda, że nie było tak zawsze. - Odpowiadasz próbując się uwolnić z objęć  siatkarza.
- Każdy popełnia błędy. - Zmusza Cię byś spojrzała mu w oczu.
- Nie każdy. - Odpowiadasz z ironicznym uśmiechem. - Niektórzy dają radę się powstrzymać.
- To jest naprawdę męczące.
- W takim razie sobie odpuść. - Prychasz.
- Nie mogę! - Rzuca zdenerwowany. - Chociaż próbowałem, naprawdę nie potrafię be Ciebie żyć. - Ostatkami nadziei rzuca się przed Tobą na kolana. - Chociaż spróbuj.
Łzy spływają po Twoich policzkach, kiedy patrzysz na klęczącego przed Tobą Andersona. Jest wszystkim czego chcesz i wszystkim czego nienawidzisz. Kusi Cę, jak i odrzuca, a sprzeczne emocje niemal rozrywają Twoją pierś.
"Fuck it." - Myślisz i nie zastanawiając się dłużej przyciskasz swoje spragnione wargi do jego. Chłopak oddaje Twój pocałunek z jeszcze większą pasją i rządzą, a Ty wiesz, że jeszcze tego pożałujesz.


...

No także dzięki, że jesteście i sami oceńcie.
Dorotka, jeśli jakoś tutaj trafisz, to rozdział dedykuję Twojej miłości do Matta <3

Ela



czwartek, 29 września 2016

2. Tak to już by­wa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się prze­konać, że zdąża je­dynie skrótem na je­go spotkanie.

Dopiero około 21 Magdzie udało uspokoić Cię na tyle, iż mogłaś spokojnie wrócić do domu. Nie obyło się oczywiście bez pomocy Wroniastego, który został oddelegowany, aby Cię odwieść. Po drodze starałaś oddychać spokojnie, unormować oddech. Nie chciałaś, aby siostra zobaczyła Cię w takim stanie, od razu domyśliłaby się o kogo chodzi.
Pożegnałaś się ze środkowym skinięciem głowy i szybko wbiegłaś po schodach. Przymknęłaś oczy i odetchnęłaś głębiej. Drżącą dłonią otworzyłaś drzwi i cichutko weszłaś do środka. Miałaś nadzieję, że zdołasz dotrzeć do swojego pokoju niezauważona, przez Martę.
Niestety zaraz po wejściu zaniepokoiła Cię jedna rzecz. W przedpokoju prócz butów młodej, stały jeszcze jedne, na milion procent nie należące do żadnej z jej koleżanek. Było to sportowe obuwie należące do jakiegoś wielkonożnego przedstawiciela płci męskiej. Dodatkowo dopiero teraz usłyszałaś chichotanie dochodzące z salonu. Lekko zdenerwowana pokonałaś odległość dzielącą Cię od pomieszczenia i stanęłaś w drzwiach.
Widok jaki ujrzałaś niemal nie wpędził Cię do grobu. Twoja siostra, jak gdyby nigdy nic obściskiwała się z facetem, na oko starszym od niej kilka dobrych lat!


Krew w Twoich żyłach zagotowała się niemiłosiernie szybko. Do tego fakt, że Marta miała na sobie jedynie dolną część bielizny niemal nie sprawił przybyszowi kilku połamanych kości.
- Co tu się do cholery dzieje?! - Krzyknęłaś odzyskując w końcu panowanie nad własnym ciałem. Jak burza wpadłaś do pokoju i szarpnęłaś mężczyznę za ramię.
- Domi?! - Pisnęła przerażona szatynka i zakryła się rękoma. - Co Ty tutaj robisz?! - Zrobiła wielkie oczy.
- Mieszkam, kurwa. - Powiedziałaś przez zęby. Mina Twojej siostry wyrażała więcej niż tysiąc słów, skóra przybrała kolor krwistoczerwony, do tego użyte przez Ciebie przekleństwo... Ty zawsze wyrażałaś się poprawnie.
- To nie tak. - Zaczął bronić się chłopak, który zdążył naciągnąć na siebie koszulkę. Wydawało Ci się, że skądś kojarzysz tą twarz, ale nie mogłaś sobie przypomnieć skąd. Zresztą, to nie była najważniejsza rzecz w tej chwili.
- Jasne, zaraz mi wytłumaczysz, że to tylko wyglądało tak źle?! - Odwróciłaś się w jego stronę z furią w oczach. - Zabieraj swoje rzeczy i żebym Cię tu więcej nie widziała! Wiesz w ogóle ile ona ma do cholery lat?!
- Ale Do.. - Próbowała przerwać Ci Marta.
- Nawet się nie odzywaj. - Syknęłaś i niemal siłą wypchnęłaś chłopaka na korytarz.
- Ja... - Zmieszał się. - Nie chciałem, żeby to tak wyglądało...
- Daruj sobie. - Fuknęłaś i z impetem zatrzasnęłaś mu drzwi przed nosem.
W przedpokoju zrzuciłaś z nóg szpilki i zaciskając zęby udałaś się do salonu. Siostra czekała już na Ciebie kompletnie ubrana, a wcześniejszą sytuację przywodziły tylko rozsypane po podłodze poduszki. 
Usiadłaś w fotelu na przeciwko niej i czekałaś aż zacznie. W duchu próbowałaś się uspokoić, jednak nie za dobrze Ci to wychodziło. Jak na jeden dzień miałaś już dość negatywnych emocji, które buzowały w twoich żyłach.
- Nie wierzę, jak mogłaś w ogóle zrobić coś takiego! - Odezwała się w końcu piskliwym głosem szatynka.
- Ja? - Zapytałaś ostro. - Co ja zrobiłam?! Czy Ty się słyszysz?! Jak mogłaś umawiać się z takim facetem?!
- Wcale go nie znasz! - Dziewczyna wstała i posłała Ci ciskające piorunami spojrzenie.
- Och, no tak. Wcale go nie znam. Widziałam jedynie, jak próbował przelecieć moją siostrę, na pewno porządny z niego gość! - Straciłam do niej cierpliwość. - Nie mieszkasz tutaj sama i ja za Ciebie odpowiadam do cholery, trochę wdzięczności!
- To mogłaś nie zaprzątać sobie głowy młodszą siostrzyczką i zostawić mnie w bidulu. - Syknęła przez zęby.
- Jak możesz? - Zapytałaś ledwo panując nad głosem.
- Mam w dupie Twoje zdanie! - Krzyknęła wkurzona siostra. - Będę robiła to, na co mam ochotę! Jestem prawie dorosła. Jak tylko skończę 18 lat, zaraz się stąd wyprowadzam!
- Prawie. - Odezwałaś się cicho. - Ale chyba nie mentalnie.
Siostra spojrzała na Ciebie z pogardą w oczach, parsknęła pod nosem i ruszyła w stronę swojego pokoju. W drzwiach odwróciła się jeszcze i uśmiechając się podle rzuciła w Twoją stronę.
- Ja przynajmniej nie rozpaczam tyle czasu po nieudanym związku. Po prostu znajduję sobie innego. Polecam!
- Marta... Jak możesz? - Zapytałaś drżącym głosem. Dziewczyna zignorowała Cię całkowicie i kontynuowała.
- Tak na marginesie, on tutaj dzisiaj był. Pytał o Ciebie, to podałam mu adres Twojej pracy, chyba się nie gniewasz, co? - Uśmiechnęła się słodko i wymaszerowała z pomieszczenia.
Teraz wszystko wydało się prostsze. Anderson w twojej pracy, jego zachowanie... To Marta musiała mu o wszystkim powiedzieć. Wiedziałaś, że pomimo Waszego rozstania, Twoja młodsza siostra miała kontakt z przyjmującym USA. Zawsze łączyły ich bliskie relacje, ale to było już przegięcie. Siostra nigdy nie zraniła Cię tak, jak teraz.
Popatrzyłaś na migające w oknie światła miasta, które widziałaś z ostatniego piętra wysokiego apartamentu. W tej chwili marzyłaś tylko o tym, żeby ten koszmar się skończył. Po Twoim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą otarłaś prawą dłonią.


Niestety był to tylko początek... Początek Twojej długiej i przepłakanej nocy.

Cieszyłaś się, że następny dzień  miałaś wolny. Po całej sytuacji z wczoraj, nie miałaś odwagi pojawiać się w przedszkolu. Środy były dla Ciebie szczęśliwe i dyżury przypadały innym pracownicom placówki. 
Tak jak się spodziewałaś, kiedy około 9 zwlokłaś się z łóżka, mieszkanie było puste. Siostra musiała zniknąć z samego rana. Nie zostawiła żadnej karteczki, czy czegokolwiek. Zabolało Cię takie zachowanie. Ty zawsze informowałaś ją gdzie idziesz i podawałaś mniej więcej godzinę powrotu. Niestety siostra nie czuła się w potrzebie, by odwdzięczyć się tym samym.
Zrezygnowana kierujesz się do łazienki. Szybki prysznic, włosy związane w koka i zero makijażu. Nie masz ochoty wyglądać dziś ładnie, czy seksownie, bo i po co? Dla kogo? Na zewnątrz i tak zrobiło się pochmurno, dlatego zwyczajny komplet na pewno Ci wystarczy.


Z ukłuciem żalu zamykasz mieszkanie. Nie miałaś ochoty nawet zjeść śniadania. Po prostu wyszłaś z domu i skierowałaś się w stronę pobliskiej galerii. 
Zawsze lubiłaś zakupy. To było bardzo uspokajające i poprawiające humor zajęcie. Niestety twoja portmonetka nie była wypchana masą gotówki. Wiedziałaś, że najprawdopodobniej stan Twojej szafy się nie zmieni.
Nie wiedząc za bardzo co ze sobą począć, poszłaś do kawiarenki. Niewiele myśląc zamówiłaś dużą kawę i drożdżówkę. Kątem oka zarejestrowałaś pojawienie się kolejnego klienta. Grzecznie odsunęłaś się na bok i odbierając swoje zakupy ruszyłaś w stronę wyjścia.
- Dominika. - Usłyszałaś za plecami. Głos przeszył Twoje ciało, a układ nerwowy wydał się w tym momencie nastawiony przeciw Tobie. Odwróciłaś się niepewnie i zadarłaś głowę, by spojrzeć mężczyźnie w oczy.
- Chyba Cię prosiłam, żebyś zostawił mnie w spokoju. - Powiedziałaś cicho.
- Daj mi po prostu sobie coś wytłumaczyć! - Niebieskooki podniósł lekko głos. - Po prostu poświęć mi kilka minut.
- Zdaje mi się, że już Ci je poświęciłam wczoraj. - Prychnęłaś. - I bynajmniej je wykorzystałeś. 
Zdenerwowana w końcu odzyskujesz panowanie nad własnymi nogami i czym prędzej ruszasz w stronę wyjścia z kawiarenki. Niestety mężczyzna jest szybszy. Dogania Cię i jednym, ruchem odwraca Cię w swoją stronę.
- Proszę.... Zostań ze mną. - Prosi cicho


- Dlaczego Ty nie potrafisz najzwyczajniej w świecie odpuścić? - Pytasz cicho.
- Bo mi zależy. - Kiedy jego usta lądują na twoich, zdajesz sobie sprawę, że i tak z nim przegrasz. Twoje uczucia są silniejsze, serce wygra z rozumem. I zapadniesz się w tym bagnie na nowo... Całkowicie się na wszystko godząc....


...

Rozdział specjalnie dla Dorotki. Kochana, to  ramach gratulacji, jakoś mnie napadło <3

Ja szczerze nie mam pojęcia co właśnie robię, ale powinniście być zadowoleni prawda?
Nie wiem czemu.
Nie wiem, czy wrócę. To zależy od Was
Po prostu bądźcie :)
Wasza DF

środa, 12 sierpnia 2015

1. Każdy sen jest jak psycho­za. Ze wszys­tkim, co do niej na­leży: po­mie­sza­niem zmysłów, sza­leństwem, ab­surdem. Ta­ka krótkot­rwała psychoza.

Rozdział dedykuję mojej kochanej Dit Te
Naprawdę, nie zrobię z Matta takiego potwora, także uszy do góry <3
I informuję od razu, nadal bloga nie zaczynamy, chciałam się z Wami podzielić tylko tą pierwszą częścią ;)

...

Z cichym westchnieniem otwierasz oczy i patrzysz na malutki pokój pogrążony w ciemności. Tak, ten dobrze Ci już znany sen znowu Cię nawiedził. Nie wiesz co oznacza. To przyszłość, przeszłość, a może coś, co nie ma w ogóle znaczenia?
Mrużąc lekko powieki zerkasz na stojący przy łóżku metalowy zegar. Wskazuje on godzinę 4.15. Z ledwo słyszalnym jękiem zawodu odwracasz się na plecy i przecierasz zaspane oczy. Wiesz dobrze, że dzisiejszego poranka już nie zaśniesz. Tak jest za każdym razem, kiedy tylko nawiedza Cię ten koszmar, o ile tak w ogóle można go nazwać. Ostatecznie nic złego się w nim nie dzieje, prawda?
Intryguje Cię, tak to dobre określenie. Coraz częściej zastanawiasz się co tak naprawdę oznacza. Jak na razie jednak nie będzie dane dowiedzieć Ci się. Zdajesz się na to co szykuje dla Ciebie los, w końcu przeznaczenia i tak nie będzie Ci dane powstrzymać.
Nie wiedząc co ze sobą robić decydujesz się wstać. Swoje pierwsze kroki stawiasz idąc w kierunku położonej w pomieszczeniu obok łazienki. Najciszej jak potrafisz zatrzaskujesz drzwi i blokujesz wejście przekręcając zamek. Cicho wzdychając opierasz się dłońmi o umywalkę i spoglądasz w lustro. Szatynka odpowiada Ci gniewnym spojrzeniem. Jak zwykle po wstaniu, wyglądasz okropnie. Każdy włos żyje własnym życiem, podkrążone oczy straszą sinym kolorem.
Odpychasz od siebie ten napawający Cię odrazą obraz i szybko pozbywasz się koszulki, w której spałaś. Drżąc lekko z zimna odkręcasz kurek z ciepłą wodą i czym prędzej wskakujesz do wanny, która powoli zaczyna napełniać się przyjemną w dotyku cieczą. Momentalnie się odprężasz, głowę opierasz o kant i wdychasz zapach ulubionego żelu, który dolałaś do wody. Dzięki temu zaczyna się robić delikatna piana, a całe pomieszczenie ożywa zapachem róż.
Nie leniuchujesz jednak zbyt długo. Po 30 minutach spłukujesz ze swojego ciała resztki piany i nalewasz na drobną dłoń odrobinę szamponu. Doprowadzenie włosów do porządku zajmuje Ci jakieś 10 minut. W pełni zadowolona podnosisz się z pozycji siedzącej i wycierasz malutkie kropelki, które mozolnie spływają po Twojej delikatnej skórze. Owinięta jedynie w miękki materiał stajesz ponownie przed swoim odbiciem. Sięgasz po szczotkę i najdelikatniej jak tylko potrafisz rozdzielasz splątane kosmyki. Z uśmiechem na ustach opuszczasz pomieszczenie i wracasz do malutkiej sypialni. Zatrzymujesz się przy sporej wielkości szafie i przeglądasz znajdujące się tam ubrania mrużąc lekko oczy. Na zewnątrz jest dość ciepło, w końcu to połowa sierpnia. Decydujesz się na bardzo kobiecy zestaw, który szybko na siebie zakładasz.



Po chwili sięgasz też po kosmetyki i zaczynasz swój poranny rytuał. Nakładasz ledwo widoczną warstwę podkładu, sińce maskujesz korektorem. Teraz czas na oczy. Powieki przyprószasz delikatnie ciemnym cieniem i malujesz na nich cieniutkie kreski. Kolejno tuszujesz wprawnie rzęsy i uśmiechasz się sama do siebie. Teraz wystarczy jeszcze przeciągnąć po ustach przeźroczystą pomadką i gotowe.
Cmokasz kilka razy i zgarniając z łóżka torebkę udajesz się do kuchni. Nie tracąc czasu zabierasz się za przygotowanie kanapek. Dwie z nich owijasz w sreberko i pakujesz, aby zjeść w pracy. Jeden talerzyk chowasz do lodówki, w końcu Twoja siostra także powinna coś zjeść, oczywiście kiedy już wstanie. 
Z małym naczyniem w ręce siadasz przy oknie i spożywasz posiłek, patrząc na budzące się do życia miasto. Za kilka godzin ulicami Bełchatowa będą mknęli goniący za problemami ludzie. Nie lubiłaś tego. Takiej pogoni, po co to komu potrzebne? Sama zawsze miałaś czas, by wyjść, pospacerować, nigdy też się nie spóźniałaś. Dlaczego więc oni żyli inaczej? Pozostawało to dla Ciebie zagadką.
Opuściłaś dom kilka minut po 6. Do Tuśki wysłałaś sms-a, aby nie martwiła się, że coś się stało. Miałaś jeszcze tyle czasu... Zdecydowałaś się na wizytę w parku, obok którego mieszkała Twoja przyjaciółka, Magda. Spacerek zajął Ci około pół godziny. Zdziwiło Cię to, musiałaś się strasznie wlec. Wzruszyłaś lekko ramionami i przysiadłaś na pobliskiej ławce. Twarz wystawiłaś do słońca, do uszu włożyłaś słuchawki i zatopiłaś się w ukochanej piosence.

Sama nie wiesz, ile czasu tak spędziłaś. Ocknęłaś się dopiero, kiedy jakiś mały stworek wskoczył Ci na kolana i zaczął z całych sił przytulać. Ze śmiechem przygarnęłaś do siebie dziewczynkę i ucałowałaś jej czółko.
- Cześć Karolciu. - Uśmiechnęłaś się do niej.
- Ćieść ciociu! - Odpowiedziała pokazując swoje białe perełki.
- Gdzie masz mamusię?
- Tiam idze. - Wskazała drobną rączką, na przybliżającą się w naszą stronę parę. - Ź tatuśem. 
- A co tatuś tutaj robi? - Zainteresowałaś się od razu. Przecież Magda i Andrzej od dłuższego już czasu razem nie byli.
- Źiośtał źe mną wćoraj, bo bałam śe kośmarów. - Wytłumaczyła lekko się pesząc, na co odpowiedziałaś cichym śmiechem. Ucałowałaś ją jeszcze w policzek i wstałaś.
- Hej. - Przywitałaś się z przyjaciółmi. - Widzę, że coś tu nowego się kroi, - Poruszyłaś zabawnie brwiami, co Magda skwitowała uniesieniem do góry oczu, a Wrona wyszczerzył się jak głupi do sera.
- Bierzesz ją, czy mam iść z Wami? - Zapytała.
- No skoro tu jestem, to już się nią zaopiekuję. Wy tam się sobą zajmijcie. - Wzrok Jabłońskiej, bezcenny. Gdyby była bazyliszkiem, pewnie leżałabyś już martwa.
- Się wie, o kobietę trzeba dbać, prawda malutka? - Zwrócił się do córki, która kurczowo uczepiła się jego nogi. - Pójdziesz z ciocią sama, a ja odwiozę mamusię do pracy, dobrze?
- Ale będźieś jak wlócę? - Zrobiła słodkie oczka. 
- Oczywiście. - Cmoknął ją delikatnie. 
- Pa mamusiu. - Dziewczynka pomachała blondynce.
- Do ZOBACZENIA. - Zaakcentowałam ostatnie słowo i z uśmiechem poszłyśmy z Karolcią w stronę przedszkola.

Od zawsze pragnęłaś wykonywać ten właśnie zawód. Kochałaś dzieci, a to było spełnieniem jednego z Twoich marzeń. Dyżur na wakacjach był na szczęście krótki. Jeszcze przed 14 cały budynek był pusty, a Tobie pozostało jedynie pozamykać i wrócić do domu.
W czasie dnia dzwoniła do Ciebie siostra, oznajmiając że wróci później i przyprowadzi ze sobą kogoś, kogo koniecznie musiałaś poznać. Zapewne miała to być jej kolejna wielka "miłość". Pokręciłaś ze śmiechem głową, też tak szybko się zakochiwałaś będąc w jej wieku.
Pozbierałaś swoje rzeczy, sprawdziłaś, czy aby na pewno o niczym nie zapomniałaś i opuściłaś szatnię. Byłaś głodna, a robić nic nie zamierzałaś. Szybka wyprawa na miasto powinna sprawę załatwić. 
Nucąc pod nosem dotarłaś do wyjścia. Akurat miałaś naciskać klamkę, kiedy drzwi otworzyły się z impetem, a Ciebie odepchnęło na ścianę.
- Cholera jasna! - Rzuciłaś pod nosem i z gniewnym spojrzeniem spojrzałaś na intruza.
W tym momencie świat się zatrzymał, Twoje serce przestało bić, a płuca boleśnie się skurczyły. Nie, nie, nie. To nie może być prawda, to tylko głupi żart, on nie mógł tutaj być. To niemożliwe, przecież wyraziłaś się jasno, miał Cię zostawić. 
Zamknęłaś oczy i otworzyłaś je ponownie. Nic. Stał tam, jak gdyby nigdy nic i patrzył na Ciebie z delikatnym uśmiechem, na widok którego dech zapierało w piersi. STOP! Nie możesz tak myśleć, to już skończony rozdział.
- Cześć, Nika. - Odezwał się zmysłowo, a przez Twoje ciało przeszedł dreszcz. Dlaczego akurat on musiał mieć na Ciebie taki wpływ?
- Co Ty tutaj robisz? - Wysyczałaś po chwili. Odzyskałaś oddech, a serce zaczęło galopować w szaleńczym tempie. - Wynoś się, nie chcę Cię widzieć!
- Proszę... Chcę porozmawiać. - Zrobił krok w Twoją stronę, na co Ty cofnęłaś się. Niestety, zatrzymała Cię ściana.
- Nie podchodź do mnie nawet. - Ostrzegłaś drżącym głosem.
- Niki... - Kolejny krok, Twoje serce mało nie wyskoczyło z piersi. Z całych sił musiałaś się bronić, zapach jego perfum mącił Ci w głowie.
- Kurwa Anderson, czy do Ciebie dociera co się mówi? - Zaatakowałaś, to była Twoja ostatnia szansa. - Spieprzaj stąd!
- Jeżeli pozwolisz mi w końcu wszystko wytłumaczyć. - Zmierzył Cię wzrokiem, które rozpaliło całe Twoje spięte ciało.
- Nie ma mowy! - Uniosłaś ręce w geście obronnym i szybko ruszyłaś w stronę wyjścia.
Niestety, Matt był szybszy. Zagrodził Ci drogę i popchnął na ścianę. Zdążyłaś jedynie spojrzeć mu w oczy, po czym jego usta wylądowały na Twoich. 


Zachłannie wpił się w Twoje wargi, a Ty nie mogłaś się oprzeć. Zaplatając ręce na jego karku przycisnęłaś całe ciało do niego. Tak bardzo za nim tęskniłaś... Chłopak wiedział już, że wygrał. Delikatnie objął Cię w pasie i podniósł głowę.
- Obiad? - Zapytał ciepło.
- Tak. - Wysapałaś. Nie miałaś siły, by się bronić.

Niestety do restauracji nie dotarliście. Anderson zatrzymał samochód w pierwszy lepszym wyludnionym miejscu i ponownie przyciągnął Cię do siebie. Wiedziałaś czego chciał i mimo to nie potrafiłaś go odtrącić. Kiedy pchnął Cię na tylne siedzenie, sama zdarłaś z niego koszulę. Musiałaś poczuć jego ciało obok swojego, musiałaś uwierzyć, że to nie sen. Siatkarz zawisł nad Tobą i pogładził delikatnie po policzku spoglądając w zaszklone oczy. Czekał na pozwolenie, kiwnęłaś więc głową, dając mu tym samym znak, by kontynuował. Wiedziałaś, że jeszcze tego pożałujesz.



- Jedziemy na ten obiad? - Zapytał po wszystkim.
- Nie.
- Jak to nie? - Odwrócił się w Twoją stronę.
- Znowu to zrobiłeś. - Wyszeptałaś. - Odpuść, prędzej czy później i tak mnie zostawisz, a ja nie chcę po raz kolejny przez Ciebie cierpieć. - Podniosłaś na niego wzrok. - Po prostu daj mi spokój.
- Ale Domi... - Przerwałaś mu kręcąc głową.
- To niczego nie zmienia.
Zostawiając go z wielkim znakiem pytania wymalowanym na twarzy pobiegłaś jak najdalej przed siebie. Nie oglądałaś się do tyłu, a on też nie pragnął jakoś szczególnie Cię zatrzymać.
Miałaś do siebie żal, byłaś rozgoryczona, smutna i zdenerwowana. Jak on mógł od tak wracać. Po tym wszystkim co Ci zrobi, jak bardzo Cię zranił? Jak śmiał? Do tego jak tak szybko znowu zdołał Cię omotać?
Kochałaś go, mimo tego, że Cię zdradził, zostawił samą, nadal go tak cholernie kochałaś. To uczucie zaczęło zabijać Cię od nowa, tak jak wtedy...
Zanosząc się szlochem zatrzymałaś się w miejscu. Nie kontrolowałaś tego, gdzie biegłaś. Po prostu chciałaś uciec. Szybko rozejrzałaś się wokoło i spostrzegłaś znajomy blok. No tak, w trudnych chwilach zawsze tutaj wędrowałaś. Wystukałaś dobrze znany kod i po chwili znalazłaś się w chłodnej klatce. Szybki marsz po schodach i byłaś pod odpowiednim numerem.
Zawahałaś się, w końcu Karolcia mogła już spać. Zastukałaś jednak cicho i czekałaś, aż ktoś otworzy. Zwariowałabyś, gdybyś nie mogła komuś tego powierzyć i to teraz, zaraz. Po chwili drzwi się uchyliły i pojawiła się brodata twarz środkowego Skry.
- Dominika? - Zdziwił się lekko Andrzej. - Co Ty tutaj robisz?
- Możesz poprosić Magdę? - Pociągnęłaś nosem, a chłopak dopiero teraz spostrzegł w jakim jesteś stanie.
- Chodź. - Pociągnął Cię za rękę i zaprowadził do salonu. - Już po nią idę.
Opadłaś bez życia na fotel i wlepiłaś wzrok w przejście, mając nadzieję, że przyjaciółka zaraz się w nich pojawi. Nie myliłaś się, Jabłońska już po chwili kucała obok Ciebie i mocno trzymała Twoje dłonie w uścisku.
- Nikuś, co się stało? - Zapytała przestraszona blondynka. Spuściłaś wzrok.
- Wronka, możesz nas zostawić? - Wyszeptałaś w stronę siatkarza. Ten jedynie skinął głową i opuścił pokój.
- Więc? - Ponagliła Cię Magda.


- On... - Przełknęłaś ślinę i zamknęłaś oczy. - On wrócił.
Więcej nie musiałaś mówić. Przyjaciółka rozumiała od razu o kogo chodzi. Zdawała sobie sprawę z tego, co czujesz, przez co przechodzisz. Nie komentując tego, czego zapewne się domyślała, przytuliła Cię mocno do siebie. Tego właśnie potrzebowałaś, bliskości kogoś, komu na Tobie naprawdę zależy.

...

Jak już mówiłam, z blogiem jeszcze nie startujemy, po prostu mi się chciało tutaj coś dodać :D
Chyba jestem nawet zadowolona...
Czekam na Wasze opinie ;)
Za błędy przepraszam.

~Azrael.

sobota, 11 lipca 2015

Prolog ~ Ko­niec snu nie oz­nacza końca sza­leństwa, lecz początek no­wej obsesji.

Stałam przed nim nie wiedząc co mam powiedzieć. Moje oczy zaszkliły się od łez. Przymknęłam powieki i cofnęłam się o krok. Nie mogłam tego zrobić. Bałam się, najzwyczajniej w świecie się bałam. Pokręciłam głową i zaszlochałam cicho.
Rozejrzałam się wokół. Widziałam wszystkich, którym na mnie zależało. Przyjaciele, znajomi. Ale nie ich szukałam. Nie ich chciałam teraz widzieć. Niestety, nie było go tutaj. Odszedł, tak po prostu mnie zostawił. Po tym wszystkim? Tyle zaryzykowaliśmy, a on po prostu nie przyszedł. Nie było go tutaj, czyżby stchórzył?
- Przepraszam. - Wyszeptałam w stronę chłopaka.
Odwróciłam się i biegiem wybiegłam z restauracji. Nie zwracałam na nic uwagi. Ani na krzyki przyjaciółki, ani na szok wymalowany na twarzy siostry. Musiałam się stamtąd wydostać. Miałam dość kłamstw, dość wszystkiego co zrobiłam. Byłam niczym, postawiłam wszystko na jedną kartę i co z tego miałam? Wyrzuty sumienia.
Biegłam nie patrząc za siebie. Nie miałam po co się oglądać. Sama zniszczyłam to co próbowałam zbudować. Został mi tylko smutek i cierpienie.
Nagle na kogoś wpadłam. Mocne ramiona otoczyły mnie szczelnie. Wtuliłam się w tak znane ciało. Zaciągnęłam się mocniej mocnymi perfumami. Był tu, był przy mnie. Uniosłam głowę i popatrzyłam w ukochane oczy. Jego uśmiech rozwiał wszystkie wątpliwości, to była dobra decyzja.
- Wybacz, korki były.

...

Tak, chyba mi się nudzi
Nie wiem kiedy początek, kiedyś na pewno
Zostawiam Was z takim prologiem
Buziaczki
~DF.