Rozdział dedykuję mojej kochanej Dit Te
Naprawdę, nie zrobię z Matta takiego potwora, także uszy do góry <3
I informuję od razu, nadal bloga nie zaczynamy, chciałam się z Wami podzielić tylko tą pierwszą częścią ;)
I informuję od razu, nadal bloga nie zaczynamy, chciałam się z Wami podzielić tylko tą pierwszą częścią ;)
...
Z cichym westchnieniem otwierasz oczy i patrzysz na malutki pokój pogrążony w ciemności. Tak, ten dobrze Ci już znany sen znowu Cię nawiedził. Nie wiesz co oznacza. To przyszłość, przeszłość, a może coś, co nie ma w ogóle znaczenia?
Mrużąc lekko powieki zerkasz na stojący przy łóżku metalowy zegar. Wskazuje on godzinę 4.15. Z ledwo słyszalnym jękiem zawodu odwracasz się na plecy i przecierasz zaspane oczy. Wiesz dobrze, że dzisiejszego poranka już nie zaśniesz. Tak jest za każdym razem, kiedy tylko nawiedza Cię ten koszmar, o ile tak w ogóle można go nazwać. Ostatecznie nic złego się w nim nie dzieje, prawda?
Intryguje Cię, tak to dobre określenie. Coraz częściej zastanawiasz się co tak naprawdę oznacza. Jak na razie jednak nie będzie dane dowiedzieć Ci się. Zdajesz się na to co szykuje dla Ciebie los, w końcu przeznaczenia i tak nie będzie Ci dane powstrzymać.
Nie wiedząc co ze sobą robić decydujesz się wstać. Swoje pierwsze kroki stawiasz idąc w kierunku położonej w pomieszczeniu obok łazienki. Najciszej jak potrafisz zatrzaskujesz drzwi i blokujesz wejście przekręcając zamek. Cicho wzdychając opierasz się dłońmi o umywalkę i spoglądasz w lustro. Szatynka odpowiada Ci gniewnym spojrzeniem. Jak zwykle po wstaniu, wyglądasz okropnie. Każdy włos żyje własnym życiem, podkrążone oczy straszą sinym kolorem.
Odpychasz od siebie ten napawający Cię odrazą obraz i szybko pozbywasz się koszulki, w której spałaś. Drżąc lekko z zimna odkręcasz kurek z ciepłą wodą i czym prędzej wskakujesz do wanny, która powoli zaczyna napełniać się przyjemną w dotyku cieczą. Momentalnie się odprężasz, głowę opierasz o kant i wdychasz zapach ulubionego żelu, który dolałaś do wody. Dzięki temu zaczyna się robić delikatna piana, a całe pomieszczenie ożywa zapachem róż.
Nie leniuchujesz jednak zbyt długo. Po 30 minutach spłukujesz ze swojego ciała resztki piany i nalewasz na drobną dłoń odrobinę szamponu. Doprowadzenie włosów do porządku zajmuje Ci jakieś 10 minut. W pełni zadowolona podnosisz się z pozycji siedzącej i wycierasz malutkie kropelki, które mozolnie spływają po Twojej delikatnej skórze. Owinięta jedynie w miękki materiał stajesz ponownie przed swoim odbiciem. Sięgasz po szczotkę i najdelikatniej jak tylko potrafisz rozdzielasz splątane kosmyki. Z uśmiechem na ustach opuszczasz pomieszczenie i wracasz do malutkiej sypialni. Zatrzymujesz się przy sporej wielkości szafie i przeglądasz znajdujące się tam ubrania mrużąc lekko oczy. Na zewnątrz jest dość ciepło, w końcu to połowa sierpnia. Decydujesz się na bardzo kobiecy zestaw, który szybko na siebie zakładasz.
Po chwili sięgasz też po kosmetyki i zaczynasz swój poranny rytuał. Nakładasz ledwo widoczną warstwę podkładu, sińce maskujesz korektorem. Teraz czas na oczy. Powieki przyprószasz delikatnie ciemnym cieniem i malujesz na nich cieniutkie kreski. Kolejno tuszujesz wprawnie rzęsy i uśmiechasz się sama do siebie. Teraz wystarczy jeszcze przeciągnąć po ustach przeźroczystą pomadką i gotowe.
Cmokasz kilka razy i zgarniając z łóżka torebkę udajesz się do kuchni. Nie tracąc czasu zabierasz się za przygotowanie kanapek. Dwie z nich owijasz w sreberko i pakujesz, aby zjeść w pracy. Jeden talerzyk chowasz do lodówki, w końcu Twoja siostra także powinna coś zjeść, oczywiście kiedy już wstanie.
Z małym naczyniem w ręce siadasz przy oknie i spożywasz posiłek, patrząc na budzące się do życia miasto. Za kilka godzin ulicami Bełchatowa będą mknęli goniący za problemami ludzie. Nie lubiłaś tego. Takiej pogoni, po co to komu potrzebne? Sama zawsze miałaś czas, by wyjść, pospacerować, nigdy też się nie spóźniałaś. Dlaczego więc oni żyli inaczej? Pozostawało to dla Ciebie zagadką.
Opuściłaś dom kilka minut po 6. Do Tuśki wysłałaś sms-a, aby nie martwiła się, że coś się stało. Miałaś jeszcze tyle czasu... Zdecydowałaś się na wizytę w parku, obok którego mieszkała Twoja przyjaciółka, Magda. Spacerek zajął Ci około pół godziny. Zdziwiło Cię to, musiałaś się strasznie wlec. Wzruszyłaś lekko ramionami i przysiadłaś na pobliskiej ławce. Twarz wystawiłaś do słońca, do uszu włożyłaś słuchawki i zatopiłaś się w ukochanej piosence.
Sama nie wiesz, ile czasu tak spędziłaś. Ocknęłaś się dopiero, kiedy jakiś mały stworek wskoczył Ci na kolana i zaczął z całych sił przytulać. Ze śmiechem przygarnęłaś do siebie dziewczynkę i ucałowałaś jej czółko.
- Cześć Karolciu. - Uśmiechnęłaś się do niej.
- Ćieść ciociu! - Odpowiedziała pokazując swoje białe perełki.
- Gdzie masz mamusię?
- Tiam idze. - Wskazała drobną rączką, na przybliżającą się w naszą stronę parę. - Ź tatuśem.
- A co tatuś tutaj robi? - Zainteresowałaś się od razu. Przecież Magda i Andrzej od dłuższego już czasu razem nie byli.
- Źiośtał źe mną wćoraj, bo bałam śe kośmarów. - Wytłumaczyła lekko się pesząc, na co odpowiedziałaś cichym śmiechem. Ucałowałaś ją jeszcze w policzek i wstałaś.
- Hej. - Przywitałaś się z przyjaciółmi. - Widzę, że coś tu nowego się kroi, - Poruszyłaś zabawnie brwiami, co Magda skwitowała uniesieniem do góry oczu, a Wrona wyszczerzył się jak głupi do sera.
- Bierzesz ją, czy mam iść z Wami? - Zapytała.
- No skoro tu jestem, to już się nią zaopiekuję. Wy tam się sobą zajmijcie. - Wzrok Jabłońskiej, bezcenny. Gdyby była bazyliszkiem, pewnie leżałabyś już martwa.
- Się wie, o kobietę trzeba dbać, prawda malutka? - Zwrócił się do córki, która kurczowo uczepiła się jego nogi. - Pójdziesz z ciocią sama, a ja odwiozę mamusię do pracy, dobrze?
- Ale będźieś jak wlócę? - Zrobiła słodkie oczka.
- Oczywiście. - Cmoknął ją delikatnie.
- Pa mamusiu. - Dziewczynka pomachała blondynce.
- Do ZOBACZENIA. - Zaakcentowałam ostatnie słowo i z uśmiechem poszłyśmy z Karolcią w stronę przedszkola.
Od zawsze pragnęłaś wykonywać ten właśnie zawód. Kochałaś dzieci, a to było spełnieniem jednego z Twoich marzeń. Dyżur na wakacjach był na szczęście krótki. Jeszcze przed 14 cały budynek był pusty, a Tobie pozostało jedynie pozamykać i wrócić do domu.
W czasie dnia dzwoniła do Ciebie siostra, oznajmiając że wróci później i przyprowadzi ze sobą kogoś, kogo koniecznie musiałaś poznać. Zapewne miała to być jej kolejna wielka "miłość". Pokręciłaś ze śmiechem głową, też tak szybko się zakochiwałaś będąc w jej wieku.
Pozbierałaś swoje rzeczy, sprawdziłaś, czy aby na pewno o niczym nie zapomniałaś i opuściłaś szatnię. Byłaś głodna, a robić nic nie zamierzałaś. Szybka wyprawa na miasto powinna sprawę załatwić.
Nucąc pod nosem dotarłaś do wyjścia. Akurat miałaś naciskać klamkę, kiedy drzwi otworzyły się z impetem, a Ciebie odepchnęło na ścianę.
- Cholera jasna! - Rzuciłaś pod nosem i z gniewnym spojrzeniem spojrzałaś na intruza.
W tym momencie świat się zatrzymał, Twoje serce przestało bić, a płuca boleśnie się skurczyły. Nie, nie, nie. To nie może być prawda, to tylko głupi żart, on nie mógł tutaj być. To niemożliwe, przecież wyraziłaś się jasno, miał Cię zostawić.
Zamknęłaś oczy i otworzyłaś je ponownie. Nic. Stał tam, jak gdyby nigdy nic i patrzył na Ciebie z delikatnym uśmiechem, na widok którego dech zapierało w piersi. STOP! Nie możesz tak myśleć, to już skończony rozdział.
- Cześć, Nika. - Odezwał się zmysłowo, a przez Twoje ciało przeszedł dreszcz. Dlaczego akurat on musiał mieć na Ciebie taki wpływ?
- Co Ty tutaj robisz? - Wysyczałaś po chwili. Odzyskałaś oddech, a serce zaczęło galopować w szaleńczym tempie. - Wynoś się, nie chcę Cię widzieć!
- Proszę... Chcę porozmawiać. - Zrobił krok w Twoją stronę, na co Ty cofnęłaś się. Niestety, zatrzymała Cię ściana.
- Nie podchodź do mnie nawet. - Ostrzegłaś drżącym głosem.
- Niki... - Kolejny krok, Twoje serce mało nie wyskoczyło z piersi. Z całych sił musiałaś się bronić, zapach jego perfum mącił Ci w głowie.
- Kurwa Anderson, czy do Ciebie dociera co się mówi? - Zaatakowałaś, to była Twoja ostatnia szansa. - Spieprzaj stąd!
- Jeżeli pozwolisz mi w końcu wszystko wytłumaczyć. - Zmierzył Cię wzrokiem, które rozpaliło całe Twoje spięte ciało.
- Nie ma mowy! - Uniosłaś ręce w geście obronnym i szybko ruszyłaś w stronę wyjścia.
Niestety, Matt był szybszy. Zagrodził Ci drogę i popchnął na ścianę. Zdążyłaś jedynie spojrzeć mu w oczy, po czym jego usta wylądowały na Twoich.
Zachłannie wpił się w Twoje wargi, a Ty nie mogłaś się oprzeć. Zaplatając ręce na jego karku przycisnęłaś całe ciało do niego. Tak bardzo za nim tęskniłaś... Chłopak wiedział już, że wygrał. Delikatnie objął Cię w pasie i podniósł głowę.
- Obiad? - Zapytał ciepło.
- Tak. - Wysapałaś. Nie miałaś siły, by się bronić.
Niestety do restauracji nie dotarliście. Anderson zatrzymał samochód w pierwszy lepszym wyludnionym miejscu i ponownie przyciągnął Cię do siebie. Wiedziałaś czego chciał i mimo to nie potrafiłaś go odtrącić. Kiedy pchnął Cię na tylne siedzenie, sama zdarłaś z niego koszulę. Musiałaś poczuć jego ciało obok swojego, musiałaś uwierzyć, że to nie sen. Siatkarz zawisł nad Tobą i pogładził delikatnie po policzku spoglądając w zaszklone oczy. Czekał na pozwolenie, kiwnęłaś więc głową, dając mu tym samym znak, by kontynuował. Wiedziałaś, że jeszcze tego pożałujesz.
- Jedziemy na ten obiad? - Zapytał po wszystkim.
- Nie.
- Jak to nie? - Odwrócił się w Twoją stronę.
- Znowu to zrobiłeś. - Wyszeptałaś. - Odpuść, prędzej czy później i tak mnie zostawisz, a ja nie chcę po raz kolejny przez Ciebie cierpieć. - Podniosłaś na niego wzrok. - Po prostu daj mi spokój.
- Ale Domi... - Przerwałaś mu kręcąc głową.
- To niczego nie zmienia.
Zostawiając go z wielkim znakiem pytania wymalowanym na twarzy pobiegłaś jak najdalej przed siebie. Nie oglądałaś się do tyłu, a on też nie pragnął jakoś szczególnie Cię zatrzymać.
Miałaś do siebie żal, byłaś rozgoryczona, smutna i zdenerwowana. Jak on mógł od tak wracać. Po tym wszystkim co Ci zrobi, jak bardzo Cię zranił? Jak śmiał? Do tego jak tak szybko znowu zdołał Cię omotać?
Kochałaś go, mimo tego, że Cię zdradził, zostawił samą, nadal go tak cholernie kochałaś. To uczucie zaczęło zabijać Cię od nowa, tak jak wtedy...
Zanosząc się szlochem zatrzymałaś się w miejscu. Nie kontrolowałaś tego, gdzie biegłaś. Po prostu chciałaś uciec. Szybko rozejrzałaś się wokoło i spostrzegłaś znajomy blok. No tak, w trudnych chwilach zawsze tutaj wędrowałaś. Wystukałaś dobrze znany kod i po chwili znalazłaś się w chłodnej klatce. Szybki marsz po schodach i byłaś pod odpowiednim numerem.
Zawahałaś się, w końcu Karolcia mogła już spać. Zastukałaś jednak cicho i czekałaś, aż ktoś otworzy. Zwariowałabyś, gdybyś nie mogła komuś tego powierzyć i to teraz, zaraz. Po chwili drzwi się uchyliły i pojawiła się brodata twarz środkowego Skry.
- Dominika? - Zdziwił się lekko Andrzej. - Co Ty tutaj robisz?
- Możesz poprosić Magdę? - Pociągnęłaś nosem, a chłopak dopiero teraz spostrzegł w jakim jesteś stanie.
- Chodź. - Pociągnął Cię za rękę i zaprowadził do salonu. - Już po nią idę.
Opadłaś bez życia na fotel i wlepiłaś wzrok w przejście, mając nadzieję, że przyjaciółka zaraz się w nich pojawi. Nie myliłaś się, Jabłońska już po chwili kucała obok Ciebie i mocno trzymała Twoje dłonie w uścisku.
- Nikuś, co się stało? - Zapytała przestraszona blondynka. Spuściłaś wzrok.
- Wronka, możesz nas zostawić? - Wyszeptałaś w stronę siatkarza. Ten jedynie skinął głową i opuścił pokój.
- Więc? - Ponagliła Cię Magda.
- On... - Przełknęłaś ślinę i zamknęłaś oczy. - On wrócił.
Więcej nie musiałaś mówić. Przyjaciółka rozumiała od razu o kogo chodzi. Zdawała sobie sprawę z tego, co czujesz, przez co przechodzisz. Nie komentując tego, czego zapewne się domyślała, przytuliła Cię mocno do siebie. Tego właśnie potrzebowałaś, bliskości kogoś, komu na Tobie naprawdę zależy.
...
Jak już mówiłam, z blogiem jeszcze nie startujemy, po prostu mi się chciało tutaj coś dodać :D
Chyba jestem nawet zadowolona...
Czekam na Wasze opinie ;)
Za błędy przepraszam.
~Azrael.